Philip Sayce

Pogłoski o upadku rock and rolla są mocno przesadzone, a Philip Sayce chce, aby tak pozostało. Na swoim nowym albumie „Spirit Rising” Sayce odważnie potwierdza swój status jednego z najlepszych gitarzystów elektrycznych na świecie w tej chwili.

Pomysły te powstawały już od jakiegoś czasu, ponieważ Spirit Rising to pierwszy studyjny projekt Sayce'a od czasu albumu Influence z 2015 roku, na którym on i słynny producent Dave Cobb znakomicie odnowili szeroką gamę niejasnych samorodków rocka. Dzięki wpływowi, który zwrócił uwagę wielu nowych słuchaczy na Sayce'a, Spirit Rising pokazuje pełen zakres jego talentów i to, jak bardzo ewoluowały.

Fani, którzy chcą usłyszeć płonące fretworki Sayce'a, z pewnością znajdą ich mnóstwo podczas jego koncertu. Ten aspekt muzycznej tożsamości Sayce'a polega w końcu na tym, jak budował swoją reputację, zaczynając od rodzinnego miasta Toronto, gdzie legendarny Jeff Healey wziął go pod swoje skrzydła pod koniec lat 90. Po zwiedzeniu świata jako członek zespołu Healeya, Sayce przeniósł się do Los Angeles, gdzie przez cztery lata występował z Melissą Etheridge, zanim oficjalnie rozpoczął niezależną karierę solową w 2009 roku albumem Peace Machine. Kolejne albumy Sayce'a mocno ugruntowały rzeszę zaciekłych fanów w Europie, gdzie koncertował z takimi zespołami jak ZZ Top i Deep Purple. Wszystko to ostatecznie zwróciło uwagę Warner Music Canada w 2015 roku, co doprowadziło do wydania Influence.

„Dla mnie rock, blues, jazz i hip-hop wywodzą się z tego samego drzewa genealogicznego” — mówi Sayce. „Więc najczęściej określam swoje brzmienie jako muzykę korzeni, ponieważ zawiera wpływy wszystkich tych elementów. Jednocześnie chcę poprowadzić moje brzmienie w nowych kierunkach, które odzwierciedlają to, kim jestem, gdzie jestem i dokąd zmierzam."

Często mówi się, że potrzeba wielu lat, aby stać się sensacją z dnia na dzień, i pod wieloma względami jest to trajektoria, na której podążał Philip Sayce. Słuchając Spirit Rising, doświadczenie, które zgromadził do tej pory, jest niezaprzeczalne. Jednak istnieje również niewątpliwa chęć odkrywania nowych możliwości. Z artystami takimi jak Philip Sayce przyszłość rock and rolla jest w dobrych rękach.